Wszystko odbyło się z japońską dokładnością. Jechaliśmy Nozomi 1 godzinę 40 minut zatrzymując się po drodze na 1 minutę w Fukujamie, Okojamie, Kobe i Osace. Oczywiście po drodze kontemplowaliśmy Japonię z okna pociągu.
W Kioto zameldowaliśmy się dokładnie o 11:15 w 30-stopniowym upale.
Dworzec kolejowy w Kioto jest obok Nagoi największym i najnowocześniejszym dworcem kolejowym w Japonii. Jest tam galeria handlowa, kino hotel. Zrobiliśmy małe zakupy spożywcze a konto lunchu i by nie tracić na czasie udaliśmy się w miasto.
Kioto 1,5-milionowe miasto, pomimo wspomnianej nowoczesności, jest jednak miastem o bogatej historii, obfitującym w mnogość zabytków (należy jeszcze dodać, że Kioto jako jedno z nielicznych miast nie ucierpiało w czasie II wojny światowej, co uchroniło zabytki przed zniszczeniem). Dlatego w planie mamy tu pobyt aż trzy dni.
Kioto było ponad tysiąc lat stolicą Japonii (w latach 794 - 1868). Tu kwitła kultura, a arystokracja wiodła życie w luksusie. Rozwijał się buddyzm i budowano liczne świątynie. Tu skoncentrowała się najliczniejsza w Japonii grupa rękodzielników. Kioto od samego początku stanowiło również centrum tekstylne kraju. Na tym tle wyróżnia się szczególnie stworzona tutaj w XVII wieku, przez niejakiego Miyazaki Yuzensai (-sai - to odpowiednik naszego pan) nowej metody barwienia tkanin, polegającej na ręcznym malowaniu z wykorzystaniem lub bez szablonów. Malowano przede wszystkim kimona w motywy kwiatów, ptaków, pejzaży. Od nazwy twórcy metody sztuka ta przybrała miano Yuzen.
I właśnie pierwszym punktem naszego pobytu w Kioto było zaznajomienie się z ta techniką i próba własnych sił w tym zakresie.
Pracownia barwienia tkanin
A co z tego wyszło, zobaczycie.
W skrócie wyglądało to tak. Ubrani w fartuszki zasiedliśmy przy niskich stołach. Przed każdym z nas na deseczkach rozpostarto niewielką tkaninę koloru białego.
Należało wybrać sobie szablon motywu, który chce się stworzyć. Najczęściej motyw wymagał kolejnego użycia 3-4 szablonów. Szablon przykładało się w wybranym miejscu tkaniny, przypinano igłami, aby nie ruszał się. Dodatkowo plastrami wytyczało się granice szablonu tak, aby przykładając kolejne szablony dla danego motywu, były w tym samym miejscu.
Po czym następowało malowanie w obrębie dziurek w szablonie różnymi barwami. Nasycenie koloru zależało od ilości farby na pędzelku (nadmiar należało wytrzeć w serwetkę papierową), oraz czasu malowania. Malowało się ruchem okrężnym pędzelka, co nazywa się tu "kuru-kuru".
Efekt finalny (made in Kyoto by myself)
Ja nie sądziłam, że autor tego bloga ma taką duszę artystyczną!
OdpowiedzUsuńNo, masz! :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW sumie jest sporo różnych technik malowania. Wiem, że wiele osób do malowań używa specjalnie wycinanych laserowo szablonów https://www.maxsc.com.pl/grawer/szablony-do-malowania które do takich prac sprawdzają się idealnie.
OdpowiedzUsuń