Pobyt w Gyeongju rozpoczęliśmy od kolacji. Nie była może tak okazała jak w Seulu, ale bardzo syta. Jedyna istotna różnica to taka, że wszystkie potrawy "rzucono" razem na stół, przez co stół był wypełniony różnymi większymi i mniejszymi miseczkami w całości.
My konsumowaliśmy koreańskie jedzenie po europejsku przy stole, a miejscowi obok przy malutkich stoliczkach, siedząc na podłodze (oczywiście obuwie pozostawione na zewnątrz jadalni)
Przy wyjściu z restauracji mogliśmy podziwiać ekspozycję dotyczącą tradycyjnej produkcji kimczi.
Na zakończenie dnia odbyliśmy spacer po parku z odrestaurowanymi pawilonami pałacu cesarskiego. Atrakcją było bajeczne podświetlenie budowli i okolicznej roślinności. Około 20-minutowy spacer polegał na obejściu dookoła stawu, nad którym posadowiono pawilony. Z racji soboty, w parku były tłumy miejscowych.
 
Takie siedzenie ba pidlodze, przy niskuch stolach, to cos dla mnie.
OdpowiedzUsuńAle zazdroszczę Ci tego wyjazdu! :)
OdpowiedzUsuń