czwartek, 23 kwietnia 2015

Seul - pierwsze starcie


Przed godziną 3-cią załadowaliśmy się do wielkiej bestii Airbusa A-380.


Okazuje się, że nasz transfer do terminala A o tyle był uzasadniony, bowiem terminal ten jest przystosowany do obsługi właśnie tych samolotów. Tu do wnętrza samolotu wchodzi się przez rękawy. Piszę w liczbie mnogiej, bo są ich trzy: 2 na dolny pokład i jeden na górny. Wcześniej pasażerów podzielono na grupy wg tzw. zony zaznaczonej na karcie pokładowej. Zon było A-F. Do samolotu wpuszczano kolejno wg zony. My mieliśmy "F", a ponieważ zaczynano od tej zony, wchodziliśmy na pokład jako jedni z pierwszych. Samolot rzeczywiście, nie tylko z zewnątrz, ale i wewnątrz robi wrażenie. System komunikacji medialnej podobny jak w B 777, ale bogatszy, np. 3 kamerki, jedna na wielkim ogonie pokazująca cały samolot podczas lotu.


Wzbiliśmy się planowo w powietrze o 3:40, a że to dla nas głęboka noc, więc od razu do spania. Spanie nie było jednak długie, bo lecąc na wschód noc skróciła się i posiłki zaczęto serwować wg czasu koreańskiego: kolejno śniadanie i lunch. Posiłki bardzo bogate, ale w związku z porą i zmęczeniem ochoty zbytniej na jedzenie nie było. Oczywiście w związku z rozdawaniem posiłków spania już też nie było. Lecąc nad Iranem, Afganistanem, Pakistanem i Chinami, pokonując ponad 6700 km po blisko 8 godzinach lotu dotarliśmy do Seulu, lądując na międzynarodowym lotnisku Incheon. Podchodząc do lądowania obserwowaliśmy wiele mniejszych i większych wysepek. Samo lotnisko też jest na wyspie. Lotnisko skromniejsze jak w Dubaju, ale równie ogromne.


Po wyjściu z samolotu należało przemieszczać się pieszo, schodami ruchomymi i pociągiem, 


aż do punktu kontroli paszportowej.


I tu utkwiliśmy na dobre, bo na jakieś 1,5 h w kolejce do odprawy. Pomimo wypełnienia już w samolocie karty wjazdowej, kontrola była bardzo skrupulatna, ze skanowaniem paszportu, wykonywaniem elektronicznego odcisku palców, fotografii twarzy. Trwało to na tyle długo, że zakończył się już czas wyświetlania miejsca odbioru bagażu z naszego lotu i trzeba było wypytywać w informacji. Na szczęście nasze bagaże jeździły wkoło na taśmie z razem z bagażami innego lotu. Po sprawnej wymianie niewielkiej ilości gotówki zapakowaliśmy się do autobusu, który zwiózł nas do hotelu.

Z lotniska jechaliśmy ponad 1,5 godziny, najpierw przez wielki most z wyspy Incheon do Seulu, potem siecią autostrad przez miasto do naszego celu. Jako że szybko ściemniało się, mogliśmy tylko pobieżnie zlustrować "na gorąco" Koreę z okna autobusu. Co ciekawe i paradoksalne, z tytułu bloga wynika, że przybyliśmy tu na spotkanie wschodzącego słońca, a obserwowaliśmy piękny zachód! Co nas zaciekawiło: przy drodze dużo kwitnących drzew, w tym zapewne wiśni, które mieniły się różnymi odcieniami bieli i różu, co w blasku zachodzącego słońca robiło wrażenie. W samym mieście, przy drodze, bardzo duża ilość kościołów katolickich (różnych wyznań), a że było już po zmroku, wszystkie odznaczały się krzyżami na wieżyczkach oświetlonymi neonami, często też obok z jakimiś neonowymi napisami. Autostrady, a właściwie cała ich sieć bardzo komfortowa i szybka, większych korków nie było. Autostrady w mieście prowadzone są licznymi mostami i tunelami. Co ciekawe nawierzchnia autostrad nie jest idealnie gładka, a wykonana z drobnej kosteczki (chyba antypoślizgowo). Mimo napisów na tablicach informacyjnych i kierunkowych również w języku angielskim, nie odważyłbym się wsiąść tam za kierownicę. I jeszcze jedna ciekawostka: w Seulu darmowy internet jest wszędzie! Ta 10-milionowa metropolia, w istocie, jak podają przewodniki, jest najbardziej rozwiniętym internetowo miastem na świecie. Skrajnie zmęczeni dotarliśmy do hotelu Golden City, gdzie oprócz uciechy ze sprawnie działającego internetu (wynikający z niej obecny post), są liczne gniazdka w stylu europejskim umożliwiające sprawne ładowanie sprzętu. I do tego, pomimo innego systemu telekomunkacyjnego, nasze telefony działają! Sms-y poszły w świat.

1 komentarz:

  1. SMSy poszły w świat w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo do mnie żaden nie doszedł ;)

    OdpowiedzUsuń