Dzień, podobnie jak i poprzednie, wyjrzawszy z okna hotelowego na 6 piętrze, zapowiadał się obiecująco. Wspaniała panorama okolicy w promieniach wschodzącego słońca cieszyła oko. Wiadomo było, że będzie to ciepły dzień, ale nie spodziewaliśmy się, że będzie upalny (temp. do 30C). 
Po obfitym śniadaniu hotelowym wyruszyliśmy na miasto. Gyeonju leży w prowincji Gyeongsang Północny, ma około 300 tys. mieszkańców. Ze względu na zachowane tu zabytki miasto jest ważnym ośrodkiem turystycznym w skali kraju. Gyeongju ma bogatą historię, między VII a X wiekiem było stolicą państwa Silla, czyli można powiedzieć pierwszą stolicą Korei. Było to wówczas największe miasto świata, bowiem liczyło 2 mln mieszkańców! Z tamtego okresu zachowały się tu m. in. fundamenty pałacu, dawne obserwatorium astronomiczne. W rejonie miasta odkryto też 58 starożytnych grobów z kamiennymi nasypami nad drewnianą komorą grobową. Zabytki te wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
 I właśnie zaczęliśmy zwiedzanie od parku, w którym usytuowanych było część z grobów. Park częściowo zalesiony sosnami, z tu i ówdzie przepięknie kwitnącymi wiśniami i minilaskiem bambusowym. Z głośników usytuowanych w parku płynęła nastrojowa koreańska muzyka. 
Grobowce były różnej wielkości kopulastymi wzniesieniami, porośniętymi trawą. 
Pierwszym oznakowanym grobowcem był grobowiec króla Michu, o którym legenda niesie, że za jego sprawą, już po jego śmierci miejscowy las bambusowy został zamieniony w armię żołnierzy, co pozwoliło następcy władcy wygrać wojnę z wrogiem. Wśród wielu grobowców parku, jeden udostępniono do zwidzenia. Jest to tzw. grobowiec złotej korony, bowiem pochowany tam władca spoczywał właśnie w takowej koronie. Wewnątrz można było przekonać się o strukturze grobowca (drewniana komora grobowa, nasyp z kamieni i dopiero nasyp z ziemi). Niestety wewnątrz nie można było fotografować.
Kolejnym punktem zwiedzania było obserwatorium astronomiczne usytuowane w sąsiednim parku, wybudowane w VI w. przez jedyną w dynastii władczynię w celu "większej łączności z bogami". Budowla składa się z 361 kamieni (tyle ile dni w roku w kalendarzu lunarnym), z 12 kamieni podstawy, 27 poziomów (władczyni była 27 z kolei).
W parku wystawiono nowożytną  budowlę, jakim jest pomnik konika polnego (z powodu dużej ilości tych owadów w trawach parku).
Nas zachwyciło jednak ukwiecenie.
Udaliśmy się następnie do Muzeum Narodowego, by podziwiać wykopane w okolicy skarby datowane z III-VI w.
Obok budynku muzeum stoi wielki dzwon sprzed 1300 lat. Jego brzmienie jest przejmujące. Odtwarza je się co jakiś czas z płyty. Dzwonu jednak nie używa się ze względu na przejmującą legendę. Pewien lutnik podczas konstrukcji dzwonu, nie mógł sobie poradzić z jego brzmieniem. Podczas snu otrzymał rade, aby przy wytapianiu dzwonu użyć żywego dziecka, które należało wtopić w dzwon. Była w okolicy biedna wdowa, która poza dzieckiem nic nie miała. Wykupił lutnik dziecko od matki i uczynił jak mu w śnie nakazano. Odtąd brzmienie dzwonu jest wyjątkowo przejmujące i układające się w koreańskie słowa, które równie jednakowo brzmią po angielsku: "Mum! Why you kiiiiil me. Mum! Why you kiiiiil me"
Czas przyszedł na lunch, który spożyliśmy w malowniczych okolicach naszego hotelu.
A w menu wołowina z ośmiornicą z warzywami z kociołka
 
Muszę kiedyś odwiedzić to miejsce! :)
OdpowiedzUsuń